Bardziej jakoś lubię siedzieć po nocy ostatnio. Kilka razy zdarzyło mi się wybrać po zmroku nad zalew, patrzeć w wodę.
Mniej ludzi, i cicho. Bezpieczniej.
piątek, 27 kwietnia 2012
10. Początek dnia
Dzisiaj, właśnie już dzisiaj mam zakończenie roku. I po liceum.
Od przyszłego tygodnia matury, w dalszej perspektywie studia i praca... Ponure to wszystko. Ludzie wokół pełni są zawirowań, skupiam się na nich i w zasadzie wszystkie te egzaminy wydają mi się bezsensowne.
Chciałabym... nie wiem, co. W nocy kwitnące mirabelki niemal się jarzą.
Trudny dzień przede mną. Dużo może się zmienić.
Od przyszłego tygodnia matury, w dalszej perspektywie studia i praca... Ponure to wszystko. Ludzie wokół pełni są zawirowań, skupiam się na nich i w zasadzie wszystkie te egzaminy wydają mi się bezsensowne.
Chciałabym... nie wiem, co. W nocy kwitnące mirabelki niemal się jarzą.
Trudny dzień przede mną. Dużo może się zmienić.
poniedziałek, 16 kwietnia 2012
09. Bronte
Nie pasuje mi ten szablon. Nie wiem czemu, niby jest w nim trochę wiatru. Może zbyt beżowy. Nie wiem.
Jest mi nieco lepiej. Przestałam życzyć światu śmierci (choć dalej uważam, że nagromadziło się tyle zła, że coś się musi stać).
Słucham dziś (bo dalej nie mogę sobie pozwolić na myślenie) piosenek dziwnych, psychodelicznych. Takich, że tworzą w głowie obrazy. Albo zupełnie nie związanych z codzienną rzeczywistością, zupełnie baśniowych. Też tworzących w głowie obrazy.
Chciałabym, żeby ludzie nie odchodzili. Dziś myślę, że nad tymi, na których mi zależy, rozwinęłabym zaklęcie, które zatrzymałoby nas wszystkich w miejscu, sprowadziłoby sen spokojny i szczęśliwy. Uwięziłabym chwilę.
Ale nie można. Ludzi się nie zamyka, nikogo się nie zamyka. Człowiekowi potrzeba wolności i powietrza. Więc odchodzą. Przychodzą. Wracają. Nie wracają. Ich wolny wybór.
Jakie to jedynie trudne. Ale przecież wszystko jest trudne - jeśli nie chce się stać w miejscu.
Czy ja jestem bardzo nudna?
czwartek, 12 kwietnia 2012
08. Może jak tu napiszę, to się trochę rozejdzie
Tak sobie patrzę na moją rękę i myślę, że mogłaby odpaść. Pięknie by było, gdyby się rozwiała, ale właśnie dlatego, że pięknie, lepiej nie.
Bałam się końca świata i powolnej śmierci (o powolnej śmierci mam cytat nawet). Teraz nie wiem, czy ciągle się boję. Jestem jak pusta skorupa, w środku mnie nie ma nic. Więc może gdyby przyszło co do czego, to byłby ból i nic więcej, więc w jakiś pokręcony sposób nie odczuwałabym.
Koniec świata. W nocy myślę: i dobrze, czemu nie, w końcu ilu tych ludzi na ziemi zostało, niewiele. Same potwory, samo zło, kolejne nieszczęścia. Gdybym dzień w dzień słuchała wiadomości, wyschłabym na wiór, byłaby pustynia i zero mnie, żadnego nefrytu i żadnego kota. I tak świat sobie zasłużył.
Czy ja sobie zasłużyłam? Zapewne. Jednak egoistycznie czepiam się myśli, że się starałam, pilnowałam, może załapałabym się do grupki ocalonych?
Nie wiem, czemu jeszcze wstaję. Co mnie zwleka z łóżka. Chyba tylko pozory. Ale nie mogę siedzieć i domatorować. Nie mogę siedzieć w ciszy. Nie wolno mi myśleć. Dlatego słucham, nawet próbuję rysować, obracam w myślach koniec świata jak kostkę rubika.
Noc w noc śni mi się wielka wojna, trzecia wojna światowa. Ludzie, ludzie idą na śmierć. Jak straszliwie wyglądają puste bloki, puste osiedla, puste miasta. I ten ciągły strach. Zwierzęcy instynkt przetrwania.
Tintalle Elbereth, jak to ciężko się pozbierać, gdy kolejna moja znajomość rozsypała się w proch i tylko jedna piosenka może przypomnieć, że znałam tego kogoś i lubiłam, tak lubiłam z nim rozmawiać.
Trochę mam ochotę popłakać, ale nie mogę, nie da się.
Bałam się końca świata i powolnej śmierci (o powolnej śmierci mam cytat nawet). Teraz nie wiem, czy ciągle się boję. Jestem jak pusta skorupa, w środku mnie nie ma nic. Więc może gdyby przyszło co do czego, to byłby ból i nic więcej, więc w jakiś pokręcony sposób nie odczuwałabym.
Koniec świata. W nocy myślę: i dobrze, czemu nie, w końcu ilu tych ludzi na ziemi zostało, niewiele. Same potwory, samo zło, kolejne nieszczęścia. Gdybym dzień w dzień słuchała wiadomości, wyschłabym na wiór, byłaby pustynia i zero mnie, żadnego nefrytu i żadnego kota. I tak świat sobie zasłużył.
Czy ja sobie zasłużyłam? Zapewne. Jednak egoistycznie czepiam się myśli, że się starałam, pilnowałam, może załapałabym się do grupki ocalonych?
Nie wiem, czemu jeszcze wstaję. Co mnie zwleka z łóżka. Chyba tylko pozory. Ale nie mogę siedzieć i domatorować. Nie mogę siedzieć w ciszy. Nie wolno mi myśleć. Dlatego słucham, nawet próbuję rysować, obracam w myślach koniec świata jak kostkę rubika.
Noc w noc śni mi się wielka wojna, trzecia wojna światowa. Ludzie, ludzie idą na śmierć. Jak straszliwie wyglądają puste bloki, puste osiedla, puste miasta. I ten ciągły strach. Zwierzęcy instynkt przetrwania.
Tintalle Elbereth, jak to ciężko się pozbierać, gdy kolejna moja znajomość rozsypała się w proch i tylko jedna piosenka może przypomnieć, że znałam tego kogoś i lubiłam, tak lubiłam z nim rozmawiać.
Trochę mam ochotę popłakać, ale nie mogę, nie da się.
czwartek, 5 kwietnia 2012
06. Powiastka
Czasem jeszcze widywano go w tawernach, gospodach - wieczorami. Uczestniczył we wszystkim, ale nie był prowodyrem, uśmiechał się, gdy się na niego spojrzało, i - właśnie - co robił, kiedy nikt na niego nie patrzył? Stawał się widzem wewnątrz tłumu, może tylko obserwował, może oceniał, a może chował się do wnętrza siebie. Tak czy inaczej, musiało go to męczyć czy nużyć, bo wkrótce w ogóle przestał się pojawiać.
Gdy zabawa w gospodzie stawała się bardziej chaotyczna a wielu gości traciło kontrolę nad sobą, zaczynał się wycofywać. Myślę, że to właśnie gdzieś w tym momencie wychodził, choć nikt tego nie zaobserwował. Później, gdy robiło się już naprawdę swobodnie, nigdzie go nie było.
Czasem rozmyślałem, dlaczego w ogóle przychodził, czy potrzebował jakiegoś towarzystwa? Bo widać sama zabawa go nie interesowała. Wychodził po cichu w noc, znikał gdzieś sam, odjeżdżał... A zabawa trwała nadal, a ja, tak jak wielu innych, nawet już nie pamiętam, jak on właściwie się nazywał.
Gdy zabawa w gospodzie stawała się bardziej chaotyczna a wielu gości traciło kontrolę nad sobą, zaczynał się wycofywać. Myślę, że to właśnie gdzieś w tym momencie wychodził, choć nikt tego nie zaobserwował. Później, gdy robiło się już naprawdę swobodnie, nigdzie go nie było.
Czasem rozmyślałem, dlaczego w ogóle przychodził, czy potrzebował jakiegoś towarzystwa? Bo widać sama zabawa go nie interesowała. Wychodził po cichu w noc, znikał gdzieś sam, odjeżdżał... A zabawa trwała nadal, a ja, tak jak wielu innych, nawet już nie pamiętam, jak on właściwie się nazywał.
środa, 4 kwietnia 2012
05. O tym, jak się pracochłonnie przygotowywuję do matury
Jest tak mało czasu - do maja. Straszne. Oczywiście mogłabym powiedzieć, że nie wiem, kiedy ten czas minął, ale ja wiem. Po prostu żyłam sobie spokojnie tak, jak zawsze dotąd, w nieskończoność odsuwając w wyobraźni maj - i proszę, teraz maj już tylko za kilka tygodni.
W gruncie rzeczy boję się, ale to bardzo wewnętrznie. Bo tymczasem ostatnio nijak nie mogę się skupić, momentalnie myśli mi uciekają i odlatują w stronę słońca. Zawieszam się. A kiedy się odwieszam, okazuje się, że siedzę na matematyce, piszę sprawdzian i w zasadzie to miałam spróbować zrozumieć trudne zadanie.
W gruncie rzeczy boję się, ale to bardzo wewnętrznie. Bo tymczasem ostatnio nijak nie mogę się skupić, momentalnie myśli mi uciekają i odlatują w stronę słońca. Zawieszam się. A kiedy się odwieszam, okazuje się, że siedzę na matematyce, piszę sprawdzian i w zasadzie to miałam spróbować zrozumieć trudne zadanie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)