Jest "Rycerz Kielichów" książką całkiem przyjemną w odbiorze. Moim zdaniem to, jak na polską fantastykę współczesną, jest już osiągnięciem.
Krótkie wprowadzenie w akcję: główny bohater jest pracującym i nieźle zarabiającym singlem. Pewnego poranka, gdy wędruje właśnie, jak i wszyscy inni, do pracy, z jakiegoś zaułka wychyla się ku niemu drobna, szczupła kobieta i cicho mówi, że może dla niego śnić. Główny bohater nie zwraca na to większej uwagi. Jednak nocą ma niezwykle realistyczny sen, w którym leci na smoku. Gdy następnego ranka znów spotyka tę samą kobietę, zatrzymuje się przy niej.
To jest prosta, bardzo prosta książka o przenikających się dwóch światach. Jeden to oczywiście nasz, drugi to takie typowe fantastyczne średniowiecze. Bohater w naszym świecie nie nosi imienia (raczej, bo sobie przynajmniej go nie przypominam), w świecie snów ma jakieś takie... długie i przekombinowane. Brzmiałoby ono nieco dennie i kiczowato, ale - i to jest wielka zaleta całej książki - bohater, zarazem narrator, a za nim autor książki nie bierze swojego tworu zbyt poważnie. Są aluzje do innych utworów, są żartobliwe uwagi. Jest to też niezły wytrych, kiedy narrator wykpiwa się od opisywania scen brutalnych (to jest uogólnienie, nie chcę spoilerować ^^), mówiąc, że bohater jest człowiekiem naszych czasów i woli zapomnieć o podobnych widokach.
Jest parę dziur czy nielogiczności, raz czy dwa nie dowierzam postaciom, gdy dochodzą do wniosków w imię popchnięcia fabuły do przodu, ale to się wybacza. Przez to właśnie, że ta książka nie bierze siebie tak serio, za to często puszcza do nas oko. Czyta się zresztą płynnie i szybko. Nieźle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz