piątek, 6 marca 2015

85. Zima

Ale teraz Joanna lubiła zimę, albowiem dostrzegła całe jej niewysłowione piękno. Szły dni przejrzyste i błyszczące, czerwone wieczory - najczystszy wyciąg wina zimowego, noce roziskrzone gwiazdami, mroźne, wspaniałe wschody słońca. Na szybach Błękitnego Zamku kwitły śnieżne arabeski. W księżycowe noce światło srebrzyło się wśród brzóz. W wietrzne wieczory pląsały postrzępione cienie - poszarpane, poskręcane, fantastyczne cienie. Całymi dniami trwała uroczysta, wielka cisza. Zjeżone pagórki jarzyły się od lodu. Czasami słońce nagle przedzierało się przez ołowiane chmury i zatapiało blaskiem białe, milczące jezioro. Szare godziny zakłócały brutalnie zawieruchy śnieżne i wtedy przytulna ich jadalnia, ozdobiona żywym gobelinem odblasków kominka, wydawała się im zaciszniejsza niż kiedykolwiek. Każda pora dnia przynosiła z sobą coś nowego i niezwykłego.
Oto, co mi zostało odebrane w tym roku, kiedy to nie przyszła Zima. Jestem, doprawdy, oburzona.
[cytat - "Błękitny Zamek" L.M. Montgomery] 

84. Poczta #6

Od Marinde z Holandii [NL-2906501]:


Jestem przeszczęśliwa, bo to moja pierwsza kartka z jetoyowym kotem. One mi się niesłychanie podobają. (Jeszcze niech do mnie przyjdzie pocztówka z muminkami i postaciami od Ghibli i mogę umierać w spokoju).
A teraz, bo tak, opowiem krótką historię mojej pocztówki. Otóż jedną z pierwszych wylosowanych przeze mnie osób w Postcrossingu była starsza pani z Japonii, która lubiła kwiaty i pocztówki pokazujące po prostu różne miejsca i zabytki na świecie. Wybrałam więc dla niej taką, na której było zdjęcie naszego poczciwego zamku z rozdziawioną paszczą w całej okazałości. Kartka jednak przez sześćdziesiąt dni nie została zarejestrowana przez adresatkę, tym samym zostając oznaczoną jako "zaginiona". I niedawno, po 140 dniach od wysłania, dostałam wiadomość, że moja pocztówka została odebrana. Ta pani z Japonii napisała mi, że bardzo przeprasza, że tyle to trwało, ale przez długi czas była w szpitalu, a teraz chce mi wysłać kartkę "podziękowalną". I ta kartka, już nieformalna i pozapostcrossingowa, dotarła do mnie dzisiaj. Jest na niej drobny motyw słodyczy. W sumie wizualnie nie powala na kolana, ale wypełnia mnie wielka wdzięczność. Dlatego o tym piszę.

środa, 4 marca 2015

83. Good luck

Czuję się źle, jakby. Nie mam teraz na dysku moich milionów grafik, więc będzie bez ilustracji.
Miałam się już ogarniać i zbierać do kupy, szarżować przeciwko licencjatowi, a tymczasem - pierdaczycie, Hipolicie (jak mawia mama). Szalenie przyjemnie siedzi mi się w domu. Bawiłam się dzisiaj w Perfekcyjną Panią Domu, a wczoraj podjęłam pieszą wyprawę do tej biblioteki, do której mam najdalej. Okazała się zamknięta. Jutro naprawdę wypadałoby już ruszyć tyłek i zjawić się na zajęciach. I wypadałoby też w końcu zmyć lakier z paznokci.
Jest mi poza tym smutno, bo tkwię w swoim dekadencko-żulowym dołku sama, samiutka, samiuteńka. Wyleźć z niego też muszę sama. Właściwie dlaczego jestem teraz w takiej sytuacji [życiowej]? Nie tak to miało wyglądać, kiedy wybierałam kierunek studiów.