piątek, 6 marca 2015

85. Zima

Ale teraz Joanna lubiła zimę, albowiem dostrzegła całe jej niewysłowione piękno. Szły dni przejrzyste i błyszczące, czerwone wieczory - najczystszy wyciąg wina zimowego, noce roziskrzone gwiazdami, mroźne, wspaniałe wschody słońca. Na szybach Błękitnego Zamku kwitły śnieżne arabeski. W księżycowe noce światło srebrzyło się wśród brzóz. W wietrzne wieczory pląsały postrzępione cienie - poszarpane, poskręcane, fantastyczne cienie. Całymi dniami trwała uroczysta, wielka cisza. Zjeżone pagórki jarzyły się od lodu. Czasami słońce nagle przedzierało się przez ołowiane chmury i zatapiało blaskiem białe, milczące jezioro. Szare godziny zakłócały brutalnie zawieruchy śnieżne i wtedy przytulna ich jadalnia, ozdobiona żywym gobelinem odblasków kominka, wydawała się im zaciszniejsza niż kiedykolwiek. Każda pora dnia przynosiła z sobą coś nowego i niezwykłego.
Oto, co mi zostało odebrane w tym roku, kiedy to nie przyszła Zima. Jestem, doprawdy, oburzona.
[cytat - "Błękitny Zamek" L.M. Montgomery] 

2 komentarze:

  1. Błekitny Zamek <3
    Bosze jak dobsze, e jest na świecie jeszcze jedna osoba, która chce zimę prawdziwą zimę... obecna pogod to jawny i obsceniczny grzech przeciwko porządkowi naturalnemu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja się cieszę że ktoś rozumie mój problem ;_; tyle tylko że na śniegi już za późno bo teraz to czas wiosny, ale nie mogę odżałować, że w styczniu i lutym wcale śniegu nie było

      Usuń