Czuję się źle, jakby. Nie mam teraz na dysku moich milionów grafik, więc będzie bez ilustracji.
Miałam się już ogarniać i zbierać do kupy, szarżować przeciwko licencjatowi, a tymczasem - pierdaczycie, Hipolicie (jak mawia mama). Szalenie przyjemnie siedzi mi się w domu. Bawiłam się dzisiaj w Perfekcyjną Panią Domu, a wczoraj podjęłam pieszą wyprawę do tej biblioteki, do której mam najdalej. Okazała się zamknięta. Jutro naprawdę wypadałoby już ruszyć tyłek i zjawić się na zajęciach. I wypadałoby też w końcu zmyć lakier z paznokci.
Jest mi poza tym smutno, bo tkwię w swoim dekadencko-żulowym dołku sama, samiutka, samiuteńka. Wyleźć z niego też muszę sama. Właściwie dlaczego jestem teraz w takiej sytuacji [życiowej]? Nie tak to miało wyglądać, kiedy wybierałam kierunek studiów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz