niedziela, 7 czerwca 2015

91. Czerwiec

Miałem wtedy dwadzieścia jeden lat i za parę tygodni kończyłem dwadzieścia dwa. Nie zapowiadało się, że szybko skończę studia, a nie miałem też specjalnego powodu, by ze studiów rezygnować. I tak żyłem przez parę miesięcy w tym dziwnym pogmatwanym stanie rozczarowania, nie mogąc zrobić kroku w żadnym nowym kierunku.
[Murakami, Przygoda z owcą; dzięki, U.]


Byłam wczoraj inną nieco M, taką, która zjawia się pośród ludzi i tak jak oni, bierze udział i coś ogląda. A oglądałam wczoraj, wraz z E, piękną Szafę, z której wychodzili fenomenalni ogniomistrzowie, trochę nietypowo niepoważni, i trochę filmu o silnie ekscentrycznej niani, która w gruncie rzeczy robiła wspaniałe zdjęcia, lampiony z sukienek i koszul nocnych, to najważniejsze. Kilka przejawów nocnej "energii" miasta, jak tak się prześlizgnąć, to ciekawych, ale tam pod spodem... zastanawiałam się, jak ci ludzie żyją i ku czemu dążą, skoro później, nocą, synonimem dobrej zabawy i wypoczynku staje się tylko i wyłącznie alkohol, sam w sobie. Jaki to wszystko ma cel, cała ta kultura wychodząca na ulice, skoro zostają po niej te śmieci pod ławkami? Może znowu upraszczam zresztą i sprowadzam wartościowy ogół ludzkości do tych akurat, co są "bez serc, bez ducha", płascy i jednowymiarowi.
Nieważne, nie o tym miałam tu pisać, liczyłam, że coś innego ze mnie wyjdzie, a tymczasem wytoczyło się uczucie obcości w tłumie i niezrozumienia, co można też uznać za malkontenctwo pewnego rodzaju (gdyby ktoś chciał bronić alkoholu jako środka na rozluźnienie li i tylko).
Tymczasem upały w Lublinie, jak mi się zdaje po tym zimnym maju, mamy niesłychane. Zaczął się mój absolutnie ulubiony miesiąc w roku, i to nie z uwagi na to, że notorycznie w tym akurat czasie się starzeję i nic jeszcze nie udało mi się na to poradzić, ale ponieważ czerwiec jest taki niesamowicie, niesamowicie piękny. Oczywiście, nie mogę nic nie robić, bo będę miała potworne uczucie zmarnowania czasu, który mógłby być wspaniały, zatem niebawem coś spróbuję. Wciąż liczę na koniec lipca i sierpień pełen przygód i wyjazdów, a zatem nie bardzo mogę sobie teraz pójść do pracy i pomyślałam, że popytam w wydawnictwach, może mnie gdzieś przyjmą na coś w rodzaju darmowego stażu. Żebym mogła tak pobyć w wydawnictwie od środka, a jeszcze lepiej - coś tam porobić. Może mi pozwolą. W gruncie rzeczy nie bardzo w to wierzę, mam uczucie, że to byłoby za proste, ale co mi szkodzi spróbować? Bo gdybym miała iść do pracy, to chyba nigdzie nie udałoby mi się wyjechać.
W gruncie rzeczy to sama nie wiem. Ale coś zrobić muszę. I zacznę. Naprawdę.

2 komentarze:

  1. przypadł ci cytat do gustu widze :3
    Mam nadzieje że się zgodzą, to nie są czasy kiedy ludzie gardzą darmowymi pracownikami, mam nadzieje.
    Powinno się nazywać tę noc "Zdeżenie kultury z rzeczywistością"

    OdpowiedzUsuń
  2. tak ^^
    Ładnie, aczkolwiek trochę za długa ta twoja propozycja nazwy :S A co do praktyk, cóż...
    ..............................................................................

    OdpowiedzUsuń