piątek, 10 sierpnia 2012

23. O proroctwie, które ma na celu zaklęcie rzeczywistości, by nie była taka jaką być zamierza

Jutro mam wesele, na które nie chce mi się iść. Im do wesela bliżej, tym bardziej mi się nie chce. Swego czasu się cieszyłam, ale. Kiedy to było.
Nie powinnam pisać postów po nocach, bo zazwyczaj zaczynam smęcić ni z gruchy, ni z pietruchy. Jakoś chłodno się zrobiło, marzną mi bose stopy, i do pewnego stopnia mi to odpowiada, bo czuję się materialna.
Oglądałam wczoraj jeden z filmów Ghibli, oczywiście któryś już raz. Bo też mi się smętnie robiło. Tak sobie myślę, że nie zdajecie sobie sprawy, jak niedojrzała ciągle jestem. Staram się nie wypuszczać na światło dzienne wszystkich tych histerycznych reakcji, jakie się we mnie zazwyczaj rodzą, nie mówić o swoich uczuciach za wiele. Czasem mi to wychodzi, czasem nie. A kiedy nie, zaczynam pisać na blogu właśnie takie posty.
Nie dzieje się nic, nie stało się nic. Pomyślałam tylko, że może jak na moment ulżę sobie i pozwolę na użalanie nad sobą, to później będę miała spokój na jakiś czas. Takie zaklinanie rzeczywistości. Odprawiam całą masę podobnych rytuałów, próbując przechytrzyć samą siebie. Czasem się udaje, zależy na ile jestem w stanie wmówić sobie jakieś uczucia i myśli.
O, może nawet mogłabym się jakoś nazwać. Zaklinaczka Rzeczywistości. Czarodziejka Nieuświadamianych Możliwości. Mag Manipulacyjny. Może jak się nazwę, będę w tym fachu skuteczniejsza.

2 komentarze:

  1. podobnie mam. Tylko im mniej pisze o tym co czuje, im mniej nazywam rzeczy po imieniu i zastanawiam się co tak na prawde mną kieruje, tym bardziej pusta się staje, tym mniej zapamiętuje. Pisanie jest dobre, bo ćwiczy w tobie emocje, utrwala różne rzeczy, stany. Potem łatwiej jest stwierdzić czego tak naprawdę chce się w życiu.

    OdpowiedzUsuń
  2. podsumowując, pisanie pozwala zrozumieć siebie ;). Ten, kto pisze, zna siebie.
    Można by takie przysłowie stworzyć, ne?

    OdpowiedzUsuń