poniedziałek, 24 września 2012

26. O dreptaniu przez Beskid Sądecki, cz. I

20.09.2012
Siedzimy z Agnieszką w schronisku. Dotarłyśmy tu w wielkim trudzie, w deszczu, w przerażającej zimnicy, ze zgrabiałymi dłońmi [bo w górze było tylko 2.5 stopnia Celsjusza, podczas gdy w Krynicy Zdrój, skąd ruszałyśmy, 7 stopni]. Wchodząc do schroniska prawie popłakałyśmy się z radości ;) A potem dokonałyśmy odkrycia stulecia - kaloryfery grzeją! GRZEJĄ! SĄ CIEPŁE!!! Czyli, na szczęście, istnieją szanse, że wyschną do jutra nasze spodnie. I plecaki. I skarpetki. Oraz bluzki, notesy, piżamy, także futerał na aparat... No, ogółem wszystko.
Właśnie sobie siedzimy przy kominku, bo nareszcie zwolniło się miejsce ^^. Trochę grałyśmy w chińczyka, plansza została na drugim końcu sali jadalnej razem z naszą czekoladą, sucharami, telefonami itp. Może się nikt nie połakomi ;) taa, jesteśmy bezmyślne.
Za oknami biała mgła, A. mówi że dobrze że nie śnieg. Ale serio, wygląda jak mleko. Tak jest od początku, na szlaku wyobrażałyśmy sobie, że np. przeniosłyśmy się tymczasem w przeszłość ^^ [bo na szlakach nie było nikogo - aż nie znalazłyśmy się w pobliżu schroniska, bo wtedy pokazało się nagle pięcioro wędrowców].
no i dokładnie tak było ^^

____
Trochę później. Za oknem wciąż mlecznobiała mgła, i zimno. Chwilę z Agnieszką siedziałyśmy przy kominku i trochę rozmawiałyśmy z dwoma chłopakami, grzejąc się. Nasze rzeczy (za wyjątkiem spodni, o radości!) wciąż mokre. A. twierdzi, że błoto ze spodni będzie ścierać szczoteczką do zębów [ha, i wcale do tego nie doszło ;) błoto, jakoś tak, samo się odpadło, częściowo].
Nie chce nam się nic robić. Poza spaniem. Ale trzeba naładować telefony. I wisi nad nami groźba kąpieli. STRASZNE. Bo nam się nie chce zupełnie, nic a nic, woda będzie na pewno zimna, i nam też jest zimno ciągle, a rano będzie przymrozek.
NA PEWNO.
Bo jestem wróżem. Więc będzie przymrozek, i Agnieszka nie kłóć się ze mną, o.
Na polu nadal jest mgła. Wprawdzie nie spodziewałyśmy się, że jej nie będzie, ale mimo to jej milcząca obecność nie napawa nas optymizmem. Po długich i żmudnych poszukiwaniach zostało odnalezione gniazdko. Podejrzewamy, że ciepłej wody nie będzie. M. poszła podsunąć plecak do kaloryfera, bo z niego jest niezły drań - namaka przez parę godzin a schnie pewnie jeszcze dłużej - sprawdzamy to doświadczalnie. Chyba komuś spaliły się kiełbaski, bo śmierdzi.

___
O czym zapomniałyśmy wspomnieć: o katarze siąpiącym deszczowym. Tak, to jest zdecydowanie oddzielny rodzaj kataru, bardzo rzadkie zwierzę. Potrzeba specyficznej pogody, aby to spotkać.
Dalej, ciepła woda była, wbrew naszemu, a w sumie to głównie mojemu, czarnowidztwu (Agnieszka jest mniej narzekająca ode mnie ;)). Za to nie było pryszniców. Kąpiele w umywalkach bardzo przyjemne, zwłaszcza kiedy umywalki, oddzielnie zamykane, znajdują się we wspólnych łazienkach. Jak się nie zamknęło drzwi, to mógł wleźć jakiś chłopak.
A następnego dnia nie było przymrozku, tylko pięknie się wypogodziło. I wszystkie nasze rzeczy wyschły przez noc.
Spałyśmy wtedy w schronisku na Łabowskiej Hali. Prąd włączyli nam tylko na dwie godziny, jakaś wycieczka organizowała sobie Posiedzenia Korytarzowe, za to miałyśmy najcieplejszy pokój, bo przy kominie ;)
Czyli że ogółem było genialnie. Ciąg dalszy nastąpi.
 Kolejka na Jaworzynę Krynicką. Tu przeżyłyśmy szok termiczny przez różnicę temperatur.
Te dwa zdjęcia są z następnego dnia, tak na zachętę ;)

5 komentarzy:

  1. Nie wybacze ci tego do końca życia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Musisz, bo z tobą chciałam się wybrać oddzielnie! No! [to to było połączone z nocowaniem u Agnieszki] Pogadam z tatą, który jedzie w czwartek w Bieszczady, na trzy dni, z kwaterą i tak dalej. Tylko że on znowu szykuje sobie dziesięciogodzinne trasy do przejścia ;)
    Tylko czy ty jesteś wolna od czwartku?

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest BOSKIE ^^ najwspanialszy wpis wszechświata! Czekam na części kolejne. Nie no, to jest niesamowite!!! My tam byłyśmy :D :D Jak Sherlock? ;) jak obejrzysz ostatni odcinek to daj znać ;)
    W dalszym ciągu trwam w radości bycia w górach z tobą.

    OdpowiedzUsuń
  4. no taaa... w sobote mam zb kategoryzacyjną ale tylko tam pomagam przy punktach. Pytanie raczej czy pogoda będzie sprzyjać do 10-godzinnych tras. Ależ sie z ciebie włóczykij robi:d

    OdpowiedzUsuń
  5. A, Sherlocka nie oglądałam, bo twój nick i twoje hasło są uznawane za nieprawidłowe, nie pojmuję tego ;) odkąd napisałam to na blogu, wydaje mi się realniejszy ten nasz Beskid.

    E, no to jak z tą zbiórką? Bo powrót byłby w sobotę wieczorem... Trasy ci dokładniej pokażę jak się spotkamy, bo to są dwie pod rząd długaśne, jedna na jakieś dziewięć godzin chyba, druga na ponad dziesięć. Ale mój tata bardzo szybko chodzi i bardzo mało postojów robi, więc... ;)

    OdpowiedzUsuń