Od dłuższego czasu nie mogę jakoś zlokalizować żadnego nowego bloga, którego czytałoby mi się z wielkim zainteresowaniem i przyjemnością. Mało tego, większość z tych, które mam w zakładkach, też czytam bardziej z braku laku, wcale nie będąc do nich przywiązaną. Czyżby ludzie zatracali dar pasjonującego pisania? Czy też nie mogę ich zlokalizować? (Nie żebym przesadnie uparcie szukała). Albo po prostu staję się i na to za stara...
Miałam o tym nie pisać, ale samo mi się zbacza. Odkąd poszłam na studia, dorosłość zaczęła mnie doganiać wielkimi susami. Początkowo bardzo mnie to martwiło i dołowało, ale aktualnie... chyba, chyba zaczynam się do tego przyzwyczajać. Zaczyna do mnie pomalutku przychodzić obowiązkowość, kolejny raz stawiam się na wszystkim zajęciach, choć moje miejsce zdecydowanie jest w łóżku. Stawiam się bez większych żalów, bez tych dąsów na cały świat, bez tego buntu, że oto dzień muszę spędzać gdzie indziej, niż bym chciała, i że ktoś mi mówi, co mam robić. Pomyśleć, że kiedyś do tego stopnia nie mogłam tego znieść, że uciekałam, wagarowałam, chcąc tym samym pokazać, że mimo wszystko mam i zachowuję tę resztkę władzy nad sobą.
Najwyraźniej teraz z tego wyrastam.
I aż głupio mi o tym mówić, ale tak, całkiem przyjemnie spędza mi się czas na uczelni. Nie zawsze, oczywiście. Nie w te uprzykrzone poniedziałki, które trwają od rana do nocy i zdają się rozciągać na szereg tygodni. Ale lubię. Czasem lubię się przygotowywać, czasem przepisywać notatki, a czasem siedzieć na niektórych wykładach (nie lubię tego słowa, formalnie wykład mam tylko jeden, ale przecież muszę jakoś uogólniać), obserwować chaotycznego i uroczego w tym pana Truszkowskiego, słuchać pani Czechowicz, która jest bardzo straszną Furią, ale jakże ciekawe rzeczy ma do opowiedzenia, dosłownie na każdy temat! I dlatego właśnie jesteśmy niesamowicie opóźnieni z programem na jej zajęciach, ale za to bogatsi w wiele dygresji i dykteryjek.
Najlepsze - ze względu na moje bezwstydne uczucia - i najgorsze zarazem jest to, że czasem łapię się na myśli, że gdybym tak nie poszła na uczelnię, a wiedziała, że wszyscy inni na niej są, to... Wprawdzie wciąż mam tyle honoru, żeby nie nudzić się i nie złościć, i nie smucić, ale jednak nie mogłabym sobie znaleźć miejsca, tak do końca. Och, potrafię bardzo dobrze oszukiwać siebie i otoczenie, jeśli chodzi o pewne aspekty mojego charakteru (w całkiem innych nie umiem już za to zmylić nikogo), więc grałabym przez ten czas, zajmowała się różnymi rzeczami... prawdopodobnie niepotrzebnymi... Przecież jestem taka dobra w robieniu zamieszania wokół niczego, i rozdmuchiwaniu tego, czego tak naprawdę nie robię. Może dlatego pasują mi te studia - w końcu jest pewien przymus, który karze mi robić coś ciekawego naprawdę, nie na niby, i po cichu liczę na to, że dzięki temu zrealizuję w końcu kilka tych dawnych pomysłów.
Ale to jest właśnie moją cichą bolączką i moją ujmą. Bo się godzę. Pozwalam. I przechodzę na stronę tej powagi, obowiązkowości, systematyczności, i dawna ja, mały dzikus, chowa się głębiej. Znacznie głębiej. Już nawet mentalnie.
Pewnie nie będę już snuć tylu historii o Zimie. Trochę mi smutno.
Piszę i piszę, i ciągle nie mogą objąć słowami tego, co opajęcza mnie.
Z upływem czasu opuszczanie zajęć bez zbytniego przejmowania się tym przejdzie w normę. Też tak kiedyś miałam, jak piszesz. Teraz jest zupełnie inaczej. A swoją drogą... idziemy na hobbita?;-)
OdpowiedzUsuńNieeeee... smutno mi.
OdpowiedzUsuńAle ja właśnie przechodzę jakiś proces odwrotny, póki co moje leserstwo bierze się w karby!
OdpowiedzUsuńCo do hobbita, to zamówiłam już bilety dla siebie i Mikołaja na przedpremierę (!), czy prapremierę, jak zwał tak zwał. Idziemy 26 na 19, już mnie WR pytała i chyba sprawdza właśnie czy jeszcze może sobie też wtedy pójść, skontaktuj się z nią :)
Mi też! Właśnie też wyjawiłam, dlaczego mnie studia zaczęły szybko dołować.
W zarezerwowala bilety, idziecie beze mnie:-( jest mi smutno.
OdpowiedzUsuńa to drań z niej, nic mi nie powiedziała. a ty sprawdzałaś? nie ma już miejsc?
OdpowiedzUsuńnie ma.. na szczecie zaskoczył mnie miły prezent i idę 28 na premiere;-)
OdpowiedzUsuńwiedziałam że ci się fundator znajdzie, więc było mi cię szkoda tylko troszkę :P
OdpowiedzUsuń