czwartek, 29 sierpnia 2013

41. O czytaniu takim i siakim

Ponieważ jestem śpiochem, wypożyczyłam sobie książkę o spaniu (... przypadkiem). Liczenie baranów [klik]. Leży sobie obok łóżka i cierpliwie czeka, bo na razie obchodzę ją szerokim łukiem i czytam inne rzeczy. Trochę się po prostu obawiam literatury popularnonaukowej, wyznać muszę, a przyczyną tego jest pech, bo tylko kilka razy trafiłam na tak ciekawą lekturę, jaką sobie obiecywałam. Zapewne gdybym robiła jak moja mama i zaglądała najpierw do środka książki, by zobaczyć, co się tam dzieje, uniknęłabym rozczarowań, ale doprawdy nie rozumiem, jak można tak sobie psuć niespodziankę. Moja mama sprawdza nawet zakończenia, bo mówi, że nie lubi się denerwować przy lekturze. Widać ile ludzi, tyle sposobów na książki.
Jak widać, staram się znowu pisać. Ale do recenzji nie powrócę, bo przemogłam wreszcie aspołeczność i założyłam konto na portalu lubimy czytać, tym samym znajdując zamiennik starego bloga. Marzy mi się, żeby gdzieś niedaleko mnie istniał całkiem malutki klub książki, w którym lektury krążyłyby z ręki do ręki i odbywałyby się dyskusje. Tymczasem znalazłam bibliotekę, która znajduje się w starym, stuletnim budynku i w której wchodzi się do pokoju z książkami po skrzypiących schodach. Jutro się tam wybiorę. Na rowerze.

5 komentarzy:

  1. Ponieważ cierpię na bezsenność, powinnam sięgnąć po jakąś książkę o spaniu, najlepiej poradnik. ;)
    Ja też zaglądam do środka, czytam kilka stron (czasem nawet ostatnie zdanie/a), zanim zdecyduję, że wypożyczę/kupię daną pozycję. W ten sposób sprawdzam, czy to na pewno lektura dla mnie, ewentualne skutki uboczne (np. odkrycie, kto jest mordercą) mi nie przeszkadzają.
    Tak tu sobie piszę i piszę, a przecież przede wszystkim chciałam powiedzieć, jak bardzo się ucieszyłam na widok twojego komentarza. Stęskniłam się za tobą!

    OdpowiedzUsuń
  2. Och Kasjeuszu, ja się u ciebie czuję jak taki fałszywy komentator, bo sama książek nie kupuję i skazana jestem na przypadkowe zdobycze w bibliotekach, więc wszystkie moje komentarze mogą być wariacjami "chcę przeczytać"/"nie chcę przeczytać", a to takie nudne przecież ;D Cieszy mnie bardzo, bardzo twój komentarz!

    Kiedyś sama notorycznie zaglądałam na ostatnie strony, ale jednak lepiej mi się czyta kiedy nie wiem, co się wydarzy. Jestem więc skazana na rozczarowania.
    Wciąż nie zaczęłam "Liczenia baranów" :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi się zawsze wydawało czymś na kształt zbrodni, sprawdzanie zakończenia. Zupełnie inaczej się wtedy patrzy na fabułę, a są takie książki, których zakończenia są bardziej niż rozczarowujące [i człowiek nie ciska nimi o ścianę z szacunku dla obiektu "książka"], ale za to maja dobrą fabułę, a tej już człowiek po poznaniu zakończenia nie doceni.
    Mój brat Wwstydliwy często czytał książki od końca, czego nie potrafię pojąć po dziś dzień.
    Klub książki, szkoda szkoda, że nikt się tym nie zajął. Ale nie wiem czy bym wstąpiła, zawsze ktoś by mógł tam powiedzieć, że Tolkien jest nudny, no i musiałabym mu rozszarpać krtań boleśnie... Na razie więc zadowalam się dwuosobowym panelem dyskusyjnym.
    Nie mówiłaś, że są tam skrzypiące schody... no wiesz jak ta można...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak już zaczniesz "Liczenie baranów", daj znać, czy (nie) usnęłaś w trakcie lektury! ;)

    Bez obaw, też miewam takie wrażenie, pisząc komentarze na innych blogach. ;) Po pewnym czasie zabrakło mi już tych wariacji "chcę przeczytać/nie chcę" i zaczęłam pisać, z jakimi utworami kojarzą mi się opisywane książki, o jakich bohaterach przypominają mi wspomniani bohaterowie itp. Takie luźne przemyślenia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kasjeusz:
    Zaczęłam i nie zasnęłam, ale przyznaję, że dość powoli mi się czyta. Nie wszystkie informacje mnie interesują, np statystyczne, ale wszystko co dotyczy śnienia jest fascynujące ^^
    A, no to się lepiej poczułam ze swoimi komentarzami ;)

    SZ:
    Teraz mi się zdaje, że po prostu nie ma sytuacji, w której przedwczesne poznanie zakończenia nie zepsułoby przyjemności z lektury. Czytam po to, żeby przeżywać z bohaterami ;) Przy tym twój argument, i na przykład taki King... a czasem nawet Pratchett, o którym przesz niedawno rozmawiałyśmy.
    Twój brat Wstydliwy jest chodzącą abominacją. Uroczą abominacją.
    Nie mówiłam? To zapokażę ;)

    OdpowiedzUsuń