wtorek, 8 października 2013

42. O dekadentyzmie i kpopie

Jestę dekadentę. Smutno mi i ciężko, nie chce mi się studiować. Mogłabym mieć mniej przedmiotów. Albo mniej prac domowych. Z drugiej strony, nie mam energii nawet i na zajmowanie się czymś dla samej się. Właśnie przyszło mi do głowy, że aż się prosi rzucić w powietrze wielkim napisem "TO PRZEZ JESIEŃ", może i tak, wiem tylko, że mi się samej tak nie wydaje. Całkiem lubię Jesień. Tylko nastrój mam teraz taki nieszczególny.
Jestem fanką kpopu. Nie całkowicie, tylko niektórych piosenek, zaledwie jeden zespół stał się moim absolutnym "must watch". [Może źle piszę i wszyscy mają tak naprawdę tylko jeden najulubieńszy zespół?] Ale od kiedy tak zaczęłam tardzić ten zespół, inne koreańskie piosenki łatwiej mi wchodzą. Kpop jest bardzo dziwny, jeśli pozwolić, to bardzo wciąga i właściwie można przestać prawie słuchać innej muzyki. To jak zaraza: rozprzestrzenia się błyskawicznie i przychodzi wielką falą.
Dobrze jest mieć swój jeden ulubiony zespół. Nigdy tak naprawdę nie byłam wielką fanką jakiejś grupy muzycznej, nie mogłam powiedzieć, że lubię zespół/muzyka całkowicie i życzę mu wszystkiego dobrego. Nawet Nosowska nie ma u mnie takiego piedestału, bo po prostu lubię jej teksty i czasem to, w jaki sposób je śpiewa. Natomiast mój koreański zespół lubię we wszystkim. A przede wszystkim - lubię członków zespołu za to, jacy są.
Jak widać, kpop jeszcze trzyma mnie na jakiej-takiej fali entuzjazmu (choć i tu największa faza za mną), a tak to czasem siedzę na uczelni w kącie i udaję, że mnie nie ma. W domu pijam herbaty. Mam yerbę mate i zastanawiam się, jak ją ugryźć bez kupowania tych wszystkich specjalistycznych naczyń do niej. Już drastycznie skurczył mi się czas na czytanie książek. Ponuro myślę, że tak już będzie zawsze: coraz mniej czasu na czytanie. 
Moim wymarzonym magicznym artefaktem jest czapka niewidka (do wyboru z peleryną niewidką). Gdyby ktoś kiedyś widział, proszę, zróbcie mi ten prezent :)


3 komentarze:

  1. Od jakiegoś czasu już poszukuję peleryny niewidki, nie przepadam za czapkami ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, ja chyba też nie miałam nigdy takiego ulubionego zespołu. Z piosenkarkami podobnie. A potem poznałam Janelle Monáe i to się zmieniło. (Lubię też Loreenę McKennitt i Heather Dale, ale nigdy nie widziałam żadnych nagrań/wywiadów z nimi, nie mogę więc powiedzieć, że znam je równie dobrze, co wspomnianą wcześniej Janelle).

    OdpowiedzUsuń
  3. Kogóż to widzą moje oczy, Kasjeusz! ;)
    Prawda, że zupełnie inaczej jest mieć swojego ulubionego wykonawcę? Jakoś bardziej osobiście odbieram piosenki mojego koreańskiego zespołu, to naprawdę przyjemne ;)
    Kojarzę Loreenę McKennit, ale pozostałych już nie. Sprawdzę to!

    OdpowiedzUsuń