czwartek, 24 lipca 2014

54. Serwus

Lato ucieka. Odwiedzam biblioteki, czytam, gram w simsy. Wciąż nie udało mi się załatwić praktyk, czekam na odpowiedź od wydawnictwa Gaudium. Wczoraj wreszcie było troszkę chłodniej, więc wyruszyłam rowerem poza ulicę. Pierwszy raz w tym roku, wstyd się przyznać.
Przede mną dwóch starszych panów na rowerach skręciło w uliczkę, którą nigdy dotąd nie jechałam. Ruszyłam za nimi; wkrótce uliczka zamieniła się w ścieżkę, a ścieżka zaraz skończyła się uroczymi niskimi schodkami, przy których rosły mirabelki i pachniało. Sprowadziłam rower po schodkach i ujrzałam przed sobą tory kolejowe. Starsi panowie, już po drugiej stronie, otwierali czerwoną furtkę w żywopłocie. I żadnej innej drogi za torami nie było. Zebrałam więc całą śmiałość i zapytałam, czy mogłabym jakoś przejechać na drugą stronę, pod las. Okazało się, że czerwona furtka prowadzi do ogródków działkowych. Dziadkowie postanowili przeprowadzić mnie na drugą stronę.
Na uliczce-trawniku między działkami jednak tylne koło mego roweru odmówiło posłuszeństwa. Trzech starszych panów, którzy zawsze mają przy sobie zestaw kluczy i małe obcęgi, naprawiło mój rower w pięć minut. Serce mi topniało z wdzięczności i ze wstydu zarazem. Wspaniale jest spotkać na swojej drodze uczynnych, serdecznych ludzi. Niezbyt przyjemnie jest być zupełnie niezaradnym.
Pojechałam dalej cichymi, wąskimi drogami pomiędzy domki. Na obrzeżach drogi rosną drzewa, brzoza w wietrze pochyla nade mną swe wiotkie gałązki, pies biegnie środkiem drogi, blisko lasu tuż przy asfalcie stoi drewniana ławka. Kocham Polskę.

8 komentarzy:

  1. Też kce na rower z tobom ;_____; i pod wierzbę i do Polski ;_____;
    Kocham...

    OdpowiedzUsuń
  2. Na rower to ja jestem zbyt leniwa, ale twoich wpisów zawsze mi mało! Aż chce się poszukać tej czerwonej furtki.
    No i zazdroszczę praktyk w wydawnictwie, nawet niezałatwionych. Wydaje mi się, że to świetna praca, sama chciałabym zająć się korektą, jak skończę szkołę (a potem studia, rzecz jasna).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dziękuję ^^ Moja próżność zaspokojona :D
      Mi właśnie też się zdawało, że to może być świetna praca, dlatego poszłam na edytorstwo. Ale z praktykami mam problem, bo wydawnictwa są bardzo niechętne. Właśnie wczoraj odpowiedziała mi kobieta odpowiedzialna za kadry w Gaudium, że w sierpniu nie ma mowy o praktykach, a na wrzesień ona jeszcze nie ma planów pracy, więc nie może mnie z góry zapisać. Może mam paranoję, ale węszę, że mnie nie chcą. Dzisiaj obudziłam się o najwspanialszej porze doby, czyli o 3 nad ranem, i miałam wizję siebie jako jedynej na roku, która jest tak beznadziejna, że nie znalazła sobie żadnych praktyk i w rezultacie nie zaliczyła semestru :D

      Usuń
    2. Nie martw się, na pewno załatwisz sobie praktyki. :) Co z wydawnictwem uniwersyteckim, pytałaś tam?

      Usuń
    3. Nieee, jeszcze jestem na tym etapie, że mi duma nie pozwala zwracać się do Almy Mater po pomoc. Jeśli jednak jeszcze przez jakiś czas nic nie zdziałam, to podkulę ogon ;)

      Usuń
  3. M., twój optymizm zaczyna dorównywać mojemu :D
    Bardzo miła i ciepła historia, mogła się zupełnie przytrafić Amelii. Dobrze, że zajrzałaś do mnie, bo bez jedynego czytelnika czułabym się prawie zazdrosna :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bloggerowi nie wierzyć! Mi się dziwnie wyświetla i rzuciło mi się w oczy od razu. Takie przerośnięte te polskie znaki ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przecież ja od wieków optymistyczna wciąż tak samo :D Przyrównanie mojej historii do Ameliowych odebrałam jako komplement dla mnie, nie ma końca memu samozachwytowi!
    Zatem jednak Blogger jest łotrem, tak jak podejrzewałam, i wciska mi najzwyczajniej w świecie kit. Szkoda, ładny był ten font. Dziękuję ci za sąsiedzką interwencję :D

    OdpowiedzUsuń