Jutro zaczynam praktyki. Koniec końców, nie dzięki samej sobie, wylądowałam w "Kurierze Lubelskim". Tydzień temu odbyłam z redaktorem naczelnym rozmowę; starałam się przy tym być osobą ambitną i zainteresowaną. Z przekonaniem oświadczyłam, że chcę odbyć praktyki czynne, gdyż chcę się czegoś nauczyć. I zostałam, jak rozumiem, potraktowana poważnie.
Redaktor rozwinął przede mną swoją teorię, według której aby móc swobodnie i dobrze pracować nad czyimś tekstem, trzeba samemu umieć pisać teksty. Dlatego też moim pierwszym zadaniem ma być napisanie artykułu. Z jednej strony jestem tym podekscytowana i cieszę się na wyzwanie - rzadkość u mnie, jako że ze mnie człowiek spokojny i nielubiący rywalizacji. Z drugiej jednak strony kryje się głębiej obawa, że nie podołam, że nie chcę. Wkrótce się okaże, jak będzie.
Jakaś jest też we mnie przekora. Nie ośmieliłam się - i nie ośmielę - powiedzieć głośno, że w gruncie rzeczy nie interesuje mnie wydawnictwo ciągłe, interesuje mnie wydawnictwo zwarte. Nie czytam gazet, czytam książki. Nie interesuję się światem rzeczywistym, interesuję się światami fantastycznymi i zmyślonymi. Co ja robię w redakcji dziennika?
Ale staram się szukać w tym sensu, jakiejś prawidłowości, która pozwoli mi przebić się przez to, co przede mną. Może więc chodzi w końcu o to, żebym wychyliła nos ze swojej bezpiecznej strefy marzeń i nauczyła się stawiać czoło światu, dopóki jeszcze nie jestem do tego gwałtownie, siłą zmuszana?
Dużo w tym tekście powtórzeń i nieładnych, chropowatych konstrukcji. Nie mogę jednak ich poprawić, słowa dziś pracują na moją niekorzyść. Mam nadzieję, że jutro pójdzie mi z nimi lepiej.
...mam nadzieję. |
M, jestem całym duchem z tobą. Niewielkie pocieszenie, ale jakieś zawsze ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
OdpowiedzUsuń