A na koniec ten ktoś dorzucił: wie, że po napisaniu tego zapewne zostanie obrzucony błotem, ale czuł, że powinien to napisać. Chciał pomóc i chciał być szczery, i to jest najlepsza rada, jaką można komuś dać.
Dalej były odpowiedzi na ten komentarz, różne. Nawet się trafiło kilka sympatycznych.
Czy widać wyraźnie, jakie to jest wielkie?
Tymczasem ja: w Internecie. Widzę, że wokół w społeczności tak wielu ludzi niewierzących, widzę, jak potrafią kłapać paszczą, jak zarzucają, widzę, co sądzą, bo się z poglądami nie kryją. Cicho więc robię swoje, tak cicho, by uniknąć konfrontacji. Nie chowam się ze swoimi poglądami, nie zaprzeczam swojej wierze, ale się nie wychylam. Bo nie lubię kłótni i boję się nienawiści.
Ja na uczelni: pokazują nam wszystkie te skandale na styku sztuki i religii, protesty ludzi przeciw bluźnierstwu w teatrze, niezgodę na obrazę uczuć religijnych. Próbują nas wciągnąć w dyskusję: co sądzicie? oburza was to? zgadzacie się? Wszyscy milczą, nikt się nie odzywa, nikt nie chce zabrać głosu ani zająć stanowiska, nikt nie chce wystawić się, odsłonić ze swoimi myślami. Ja też nie chcę. Nie lubię kłótni. Boję się nienawiści.
Czy widać wyraźnie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz